Gdzie się podziała dobra fotografia?
felieton by Daniel Cichy
Tytuł może trochę bulwersuje bo przecież każdy z nas ma wiele zdjęć w domowym archiwum. Takie lepsze i słabsze technicznie, bardziej lub mniej artystyczne. Przedstawiające znanego człowieka lub przypadkowego przechodnia. Można też powiedzieć, że dobra fotografia jest spotykana na wernisażach. Może w katalogach, kolorowych pismach czy gazetach codziennych. Można by w pierwszym momencie rzucić wiele stwierdzeń. Ale jaka jest prawda? Jak się zmienia rynek? Jakie są tendencje?
Bo kiedyś to było tak…
Pamiętam moje początki. Rok 1984. Wiele kółek fotograficznych. Osiedlowych, szkolnych, zakładowych. W co drugim domu powiększalnik gdzie tata zasiadał w łazience na cała noc i wywoływał zdjęcia. Pamiętam też pierwszych fotografów reklamowych, wykonujących zdjęcia ślubne i tych, którzy pracowali w lokalnej gazecie czy w muzeum. Był też fotograf gdzieś w centrum miasta. Mamy tutaj kilka bohaterów czasów minionych.
O co wtedy chodziło?
A no tym, którzy uczęszczali mniej lub bardziej do kółek chodziło o to aby bardziej lub mniej ambitnie fotografować, najczęściej po okiem jakiegoś opiekuna, wywołać sobie film i zrobić odbitki bo w domu nie mieli takich warunków. Opiekun zachęcał do wysyłania zdjęć na wszelakie konkursy w kraju i za granicą. Organizował też wystawy członkowskie oraz zapraszał wystawy innych kółek i klubów. Było fajnie. Chętnych była cała masa. Ciężko było się dostać na powiększalnik. Pracowało się głownie na polskich, radzieckich, czechosłowackich czy wschodnioniemieckich materiałach fotograficznych a fotografowało się aparatami Druh, Start, Smiena, Zenit, Pentakon, Praktica, Kiew. Rzadko pojawiał się aparat zachodni. Był w tym jednak klimat a ludzi łączyła wspólna pasja. I niewątpliwie było w tym dużo dobrej fotografii.
Tatusiowie w domach wywoływali zdjęcia z wakacji. Była to świetna zabawa dla całej rodziny. Dzieci przesiadywały w ciemni i nie mogły się nadziwić, że nagle pojawia się zdjęcie. Brat wyszedł tak a mama tak. Było dużo śmiechu i dobrej zabawy. Był to sposób na zjednoczenie rodziny a przy okazji sposób zapełnienia albumów rodzinnych dobrą fotografią.
Pierwsi fotograficy reklamowi pojawili się na potrzeby lokalnych firm. Zdjęcia do kalendarzy, przedstawiające pomieszczenie, budynek, grupę ludzi lub produkt. I tu potrzebne było już większe doświadczenie. Odpowiedni kadr, oświetlenie i kompozycja. Nie było się nawet na kim wzorować. A firm powstawało coraz więcej i zapotrzebowanie rosło. Taki fotograf dysponował własnym studiem bardzo bogato wyposażonym w specjalistyczne oświetlenie. Nawiązywał wieloletnią współpracę z lokalnymi firmami. To od niego w dużej mierze zależało czy produkt danej firmy będzie się sprzedawał lepiej czy gorzej. W zależności od klienta mógł zarobić nieźle a przy okazji z biegiem lat wyposażyć się w najlepszej klasy sprzęt. Nad jednym zdjęciem potrafił pracować całymi dniami. Efekty były zaskakująco dobre.
W lokalnych gazetach można było czasami nawet codziennie a czasami raz w tygodniu zobaczyć zdjęcia z najważniejszych wydarzeń regionu. Fotoreporter docierał wszędzie gdzie coś ciekawego sie działo. Opracowywał też własne tematy. Czasami pisał krótkie teksty. Pracę miał praktycznie 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Pracował w każdych warunkach pogodowych i sam obrabiał wszystkie materiały. Jeśli był bardziej ambitny to potrafił pokazać świat w interesujących fotografiach. Dysponował najczęściej średniej klasy sprzętem i pracował na kiepskich ze względu na tamte czasy materiałach. Chodziło o szybkość działania i treść zdjęcia. Ówczesne lokalne redakcje były na ogół ubogie w inwestycje, opierały się na reklamodawcach i były pomocnym medium w rękach polityków lub innych vipów. Sekretarz redakcji dobierał najciekawsze zdjęcia aby przyciągnąć czytelnika.
Fotograf w centrum miasta nie miał nigdy większych ambicji. Ograniczał się tylko w zasadzie do rzemiosła. Robił zdjęcia paszportowe, portretowe i ślubne. Wszystko w takiej samej konwencji. Przed erą minilabów wywoływał filmy czarno-białe i kolorowe oraz kopiował odbitki. Jakość tej usługi też pozostawiała wiele do życzenia. Nie było tutaj dobrej fotografii ale za to była fotografia dokumentalna, która pokazywała ludzi np. w ich charakterystycznych dla epoki ubraniach. Była to też najprostsza możliwość uwiecznienia siebie i swojej rodziny.
Wnioski z tamtego czasu.
Miąłem okazje oglądać dużo dobrej i ambitnej fotografii na wystawach. Moi koledzy i koleżanki tez mieli w swoich zbiorach dużo naprawdę fajnych zdjęć. Podziwiałem fotografie reklamowe. Produkty wyglądały jak z bajki a ubrania na modelkach lśniły. W gazetach widziałem fajne miejsca pokazane w interesujący sposób. Widziałem tez ludzi pracujących, polityków, aktorów albo takich przypadkowych. Były to niezwykle ciekawe i dobrze wykonane fotografie. Co najważniejsze to artysta robił fotografie tylko z pasji i poza czasem i energia wkładał w nią wiele swoich pieniędzy. Fotograf reklamowy z czasem zarabiał bardzo dobrze a fotograf reporter nigdy dobrze nie zarabiał ale za to mógł spokojnie żyć i robił to co lubił. Był pewien porządek. Każdy znał swoje miejsce. Ludzie się bardziej jednoczyli i szanowali. Żyli w zgodzie. Fotografia była dla wszystkich i każdy w swój sposób z niej korzystał.
Taki obraz dobrej fotografii ukazał mi sie w czasach kiedy sam zaczynałem. A jak jest dzisiaj? Bardzo dobrze ale też w niektórych momentach bardzo nieciekawie. Aż boję się pisać bo nie jestem żadnym analitykiem rynku czy psychologiem tylko piszę felieton czyli moje subiektywne spojrzenie na otaczający mnie świat.
Wszystko się zmieniło. Weszła era cyfryzacji życia. Pojawił sie Internet. Europa się zjednoczyła. Ale po kolei w odniesieniu do naszych bohaterów.
Gdzie sie podziały kołka i kluby fotografii? Wtedy darmowe i dostępne dla wszystkich. Dysponujące opiekunem i materiałami fotograficznymi a także wypożyczające za darmo sprzęt do nauki… . Nie ma. I jest to niestety brutalna prawda czasów obecnych. Nie ma darmowego miejsca, instruktora, materiałów, wypożyczenia aparatu, wystaw. Nie ma nic za darmo. Ponadto ludzie dorośli, pracujący kiedyś na pierwsza albo na drugą zmianę mieli dużo więcej czasu na realizowanie pasji a młodzież bez opcji używania durnych gier komputerowych czy oglądania głupkowatych amerykańskich filmów też miała więcej czasu na poszukiwania samego siebie. Jakie są możliwości teraz? Płatne kursy. Raczej kiepska opcja bo tworzone są głownie przez ludzi, którzy chcą zarobić i szczęście mają ci, którzy trafią na w miarę uczciwa osobę i czegoś sie przy okazji nauczą. Pojawiły się fotograficzne szkoły średnie, artystyczne lub techniczne. Ale jak to w szkole. Fotografii nie da się uczyć na stopnie. To rodzaj sztuki. Są też uczelnie wyższe. Bardzo mocno oblegane. Te z wieloletnia renomą maja dobrą kadrę i potrafią nauczyć. Niestety taka uczelnia kosztuje i to sporo. Prywatnie ludzie, którzy pracują zawodowo w fotografii nie maja czasu na uczenie innych.
Z wejściem fotografii cyfrowej pojawiło się znów wielu fotoamatorów, którzy zakupili wspaniały, drogi sprzęt i kombinują. Niestety, zauważyłem, że w większości są to ludzie, którzy nie znają a nawet nie chcą poznać podstaw fotografii i tak ich kombinowanie rożnie wygląda. Są też tacy bardziej dociekliwi co na własną rękę potrafią wiele opanować i wypraktykować. Sami lub w gronie przyjaciół oceniają swoje prace. Nieliczni robią piękne zdjęcia bo maja talent i dużo samozaparcia.
Co robi przysłowiowy tatuś? Nie siedzi juz w ciemni wraz z rodziną. Ogranicza sie do „pstryknięcia” czegoś tam, jak już ma trochę czasu aby spędzić go z rodziną, smart fonem. Zdarza się jednak coraz częściej, że zainteresuje sie fotografią głębiej i zakupi lepszy sprzęt. Nie bardzo jednak wie co z nim zrobić. Na ogół używa programów automatycznych, czasami coś pokombinuje. Nie ma się jednak gdzie uczyć. Nawet nie wie, że fotografii przydałoby się uczyć. Ale i tak ci robią zdjęcia ciekawsze.
Co robi dzisiaj fotograf reklamowy? Pewnie już się dawno przebranżowił np. na budowlankę bo właściciele firm wpadli na genialny pomysł i sami zakupili aparat i zaczęli fotografować. Zostali ci i pojawili cie tez ci, którzy mają doskonale opanowane programy komputerowe bo niestety coraz częściej fotografie reklamową czyli użytkowa tworzy sie od A do Z w komputerze. Nawet bez użycia modela czy realnego produktu.
Fotoreporter? Ma świetny sprzęt i dużo werwy i… pracuje za darmo albo za psie pieniądze. Nie stać go już na przyzwoite życie za pensje. Redakcje korzystają z tanich serwisów ogólnych.
Co ze ślubami? Każdy je teraz fotografuje. Dosłownie. Na ślubach przed ołtarzem kłębi sie tłum. Jeśli juz ktoś wynajmuje fotografa to raczej z tradycji. Są na szczęście tacy, którzy cenią sobie wciąż oryginalne spojrzenie fotografa i płaca nawet nieźle za zdjęcia ślubne. Tutaj nie jest aż tak tragicznie.
Co robi fotograf na głównej ulicy? Cóż. Większość z nich się juz dawno pozamykała. Ale należy tez zauważyć, że cala masa zakładów fotograficznych wyrosła w dobie minilabow na potrzeby wywołania filmu w jedna godzinę. I to głownie ci sie zamknęli bo przeciętny Kowalski trzyma teraz zdjęcia na dysku. A co z tymi z tradycjami? Zdjęcia legitymacyjne jeszcze robią i to jest ich główny dzienny zysk. Ślubów juz prawie w ogóle nie robią bo pary młode wolą zdjęcia plenerowe i słusznie. Nie mają zysku z wywołania odbitek. Próbują robić kubki, koszulki i inne (…). Juz ich w tym przejmują firmy on-line. Bo teraz juz prawie wszystko jest on-line a juz na pewno odbitki, koszulki, kubki. A zdjęcia legitymacyjne robi sie w automatach. Wiec niestety ale Fotograf na głównej ulicy to juz przeszłość. Nie będzie więcej dokumentacji ludzi, rodzin i wieloletniej rodzinnej tradycji chodzenia do fotografa.
Tak opisałem moje spostrzeżenia zmian na przełomie ostatnich 30 lat. Abstrahujac od wszystkiego, chciałbym opisać plusy i minusy czasów obecnych w dobrej fotografii.
Niewątpliwym plusem jest to, ze prawie każdy teraz fotografuje i umieszcza swoje prace on-line czyli każdy też może je obejrzeć. Plusem jest też to, ze fotografowanie stało sie na pozór łatwe. Klik i jest. Co za tym idzie, poznajemy wrażliwość wielu ludzi na świecie oraz wiele pięknych miejsc bo ludzie fotografują wszędzie. Cały świat jest rejestratorem i zarazem odbiorca. I to jest piękne bo można np. dowoli surfować po Internecie i obejrzeć nieskończenie wiele dobrej fotografii. Nie trzeba juz chodzić po galeriach i na wernisaże. Komputer, który zastąpił ciemnie, dal dowolne możliwości manipulacji fotografią, rodząc nową dziedzinę sztuki – grafikę komputerową.
Pytanie ile jest w tym wszystkim dobrej fotografii? Postaram się teraz opisać minusy czasów obecnych. Otóż nawiąże tutaj jeszcze raz do naszych bohaterów z czasów minionych i ich obecnych odbić.
Grupa, która uczęszczała na kółka fotograficzne i uczyła sie pod okiem mistrzów zamieniła się w posiadaczy sprzętu fotograficznego, często wysokiej klasy. Nie ma dla nich problemu w zorientowaniu się co jest najlepsze i co kupić. Nieliczni z nich odbyli kursy fotografii a jeszcze bardziej nieliczni zgłębili jej tajniki na rozwiniętej specjalnie na potrzeby zainteresowanych wyższych uczelni. Dziwne też i paradoksalne w tym wszystkim jest to, ze całą masę ludzi stać na drogie aparaty a nie widzą sensu płacić za naukę.
Co robi tatuś? Zaliczyłbym go do tej samej grupy co wyżej. Chociaż tatuś robi zdjęcia już prawie tylko smart fonem i jego ambicje ograniczają się do fotografii rodzinnej.
Co robi fotoreporter? Nic bo już go nie ma. Media korzystają z serwisów ogólnodostępnych lub drukują a raczej umieszczają na swoich witrynach internetowych zdjęcia nadesłane, za które nie płacą. Pojawił sie zawód paparazzi, który stara sie być wszędzie gdzie dzieje sie coś ciekawego. Od razu wysyła to do swojej agencji a ta od razu przedaje to do odbiorców. Takie zdjęcia żyją tylko chwilę bo dzień później juz nie są już aktualne. Ci ludzie maja ciężka pracę i nigdy nie wiedzą czy zrobią na tyle dobre zdjęcie, które ktoś kupi. Bogacą się przy okazji agencje pośrednictwa.
Co robi fotograf ślubny? Niektórzy zarabiają sporo i robią bardzo dobre zdjęcia. Maja wielu klientów. Jest ich coraz mniej. Są tez ci, którzy są dobrzy i oferują niższe stawki. Niestety są też ci z tej pierwszej grupy, którzy po zakupie aparatu na następny dzień tworzą darmowy website, piszą, że są profesjonalni i oferują serwis za darmo bo sie uczą lub proponują niskie stawki, wchodzą na rynek coraz mocniej. Klientów znajdują też mało wymagających, dla których ważniejsza jest cena usługi jak jakość serwisu. Niby wszystko gra ale nie ma w tym dobrej fotografii. I to jest minus czasów obecnych.
Minusem jest tez brak fotografa na głównej ulicy. Zamiast w automacie, można by było się pięknie sfotografować. Cóż.
Tak więc przedstawiłem obraz bałaganu, który widzę w fotografii dzisiejszej. Mógłbym oczywiście przytaczać wiele przykładów lub rozwinąć poszczególne wątki. Nie zależało mi jednak na poruszaniu detali a na porównaniu czasów tamtych i tych obecnych. Podsumowując:
Życzyłbym sobie i innym tego aby artysta robił zdjęcia artystyczne. Był z tego dumny i znalazł wielu wrażliwych odbiorców.
Tatuś cieszył się wraz z rodzina utrwalaniem najpiękniejszych momentów.
Media czy inne firmy, które potrzebują serwis fotograficzny zatrudniały fotografa na normalnych zasadach lub dobrze płaciły za dobrze wykonana usługę. A przy tym aby drukowały czy umieszczały dużo dobrej fotografii.
Fotograf ślubny specjalizował się w tego rodzaju fotografii i robił ją naprawdę dobrze a ci co chcą na ten rynek wejść to powinni pierw zyskać odpowiednie uprawnienia tak aby nie psuć rynku i nie sprawiać przykrości klientom kiepską usługa. W ogóle dobrze by było mieć licencje podobnie jak na prawo jazdy do wykonywania poszczególnych rodzajów fotografii na zlecenie.
Fotograf na ulicy głównej, aby zawsze był do dyspozycji wykonując dobrą usługę.
A co najważniejsze to życzyłbym sobie tego aby młody człowiek rozumiał to, że fotografia jest dziedziną sztuki taką samą jak np. gra na skrzypcach i żeby od najmłodszych lat miał gdzie się jej uczyć i to za darmo. Bo skoro w komunie mógł to dlaczego teraz nie może?
Jest jeszcze cos takiego jak talent. Malo ludzi, którzy zajmują sie fotografią go ma. Jednak ci co nie mają to mogli by zgłębić tajniki fotografii na tyle aby wykonywać ja dla siebie czy jako usługę na bardzo dobrym poziomie.
Dobra i szczera rada dla ludzi związanych z fotografowaniem w czasach obecnych. Jeśli zamierzasz się zająć fotografią bardziej ambitnie niż „pstrykanie” smart phonem to polecam rade kogoś kto się na tym juz trochę zna, kurs fotografii lub nawet collage. Jeśli myślisz o fotografii ślubnej na zlecenie to pierw spróbuj ja pokochać i zatracić sie w niej chociaż na chwile aby ją lepiej zrozumieć i wypracować choć namiastkę własnego stylu. Nie mówiąc już o opanowaniu podstaw. Do tych, którzy są już na rynku i zarabiają apeluję aby przeanalizowali swoje doświadczenie względem innych. Może mogliby podnieść swoje kwalifikacje.
Uczyłem się fotografii od 10 roku życia pod okiem bardzo dobrego instruktora fotografii w Pilskim Domu Kultury. Miałem za darmo materiały i pożyczany aparat. Przez pierwszych 10 lat nie zarobiłem na fotografii ani grosza. Była moja pasją, tylko i wyłącznie. Pierwszą pracą miałem w lokalnej gazecie, za którą było mnie stać na opłacanie drogich studiów fotograficznych. Przez wiele lat wykonywałem fotografię reklamową, za którą klienci płacili mi bardzo dobrze. Robiłem i cały czas robię tez filmy i fotografię ślubną po średnich cenach. Miałem tez sklep fotograficzny z minilabem, który musiałem zamknąć bo klientów było coraz mniej. Ale przede wszystkim byłem i jestem wobec fotografii na tyle pokorny, że poświęcam jej od dzieciństwa wiele czasu. Słuchałem moich mistrzów. Śledzę poczynania innych. Potrafię się zachwycić pracami innych. Niestety a może i dobrze, że potrafię także za złe prace, które gdzieś zobaczę, zganić. Stąd właśnie ten felieton.
Życzę wszystkim wielu pięknych fotografii tych wykonywanych i tych oglądanych na około.
Dziękuje za czytanie.
Daniel Cichy