Kiedy pasja staje się pracą – rozmowa z artystą fotografikiem, Danielem Cichym

  • NEWS

Wywiad przeprowadzony z Agnieszka Kuchnia-Wolosiewicz dla polonia24.uk

ByAgnieszka Kuchnia-Wolosiewicz

Pasja artysty fotografa to magiczna siła, która sprawia, że świat przez obiektyw staje się nie tylko widzialny, ale także odczuwalny. To fascynujące połączenie talentu, wizji oraz nieustannego dążenia do doskonałości. W tym artykule zajmiemy się tym niezwykłym źródłem inspiracji, które napędza fotografa, pomagając mu uchwycić piękno otaczającej go rzeczywistości  i przekazać ją innym. Zobaczymy, wraz z Danielem Cichym,  jak zamiłowanie wpływa na tworzenie niepowtarzalnych dzieł sztuki, a także jakie wyzwania i nagrody niesie ze sobą ta fascynująca podróż przez obiektyw aparatu. Przygotujcie się na wyprawę do miejsc, gdzie światło, kształty i emocje łączą się w jedno, tworząc niezapomniane chwile i trwałe wspomnienia.

Daniel Cichy – artysta fotografik, urodzony w 1973 roku w Pile, W wieku 10 lat zainteresował się fotografią. Absolwent wydziału fotografii w PWSFTiTV w Łodzi. Zrobił kilka wystaw indywidualnych i brał udział w licznych konkursach. Na wystawę Fotografia w 1991 roku, którą zrobił z okazji 18 urodzin, zebrał cały najciekawszy materiał. Były to zdjęcia czarno-białe, wykonane tradycyjną techniką negatyw – pozytyw w ciemni. Fotografował ludzi i poznawał świat. W tym samy roku zaprezentował kolejną autorską wystawę pt. Kraków. Do kopiowania użył czarno-białego negatywu i kolorowego papieru. Wpuścił zdjęcia w tonację brązową, co doskonale oddało atmosferę tego pięknego miasta i pozwoliło w tamtych czasach wydobyć wiele szczegółów z negatywu, gdyż większość zdjęć była robiona w nocy na długie czasy naświetlania.

W kolejnych latach skupił się bardziej na fotografii człowieka – kolekcjonował twarze. Zaowocowało to wystawą pt. Autoportrait in your self w 1994 roku. Wystawa objechała cały region pilski, ciesząc się ogromną popularnością.

W życiu zawodowym Daniel pracował jako fotoreporter lokalnych mediów. Prowadził także studio fotografii profesjonalnej na potrzeby lokalnych firm. Założył laboratorium fotograficzne Agfa Star Print. 

W 2003 roku zaprezentował Zapomniane fotografie, które przez lata zbierał do szuflady. Były to kolorowe pejzaże z różnych miejsc.

W tym samym czasie fotografował aktorów Festiwalu Teatrów Rodzinnych w Pile, by nastpnie zapezentować poczynione zdjęcia na wystawie. Ten sam rok zaowocował też kolejną, przełomową prezentacją Daniela. Była ona wynikiem pierwszej digitalizacji fotografii i próbą znalezienia czegoś nowego. Na podstawie zeskanowanych zdjęć i z użyciem jednej z pierwszych wersji programu komputerowego Photoshop, Daniel wykreował zupełnie nowe przestrzenie. Przez jednych odbierane jako kicz a przez innych uznane za dzieło sztuki. Tak czy tak ludzie lubili patrzeć na te obrazy. Ponieważ sama prezentacja była inna od poprzednich i nowatorska w swojej formie. Daniel zdecydował się pokazywać ją w pubach, na ulicy, galeriach nietypowych. Pierwsza prezentacja Graphics and History Mix  miała miejsce w Republic of Imagination w Mirosławcu.

W 2003 roku Daniel, szukając nowych inspiracji, zdecydował się opuścić swoje rodzinne miasto i wyjechał do Londynu. Tutaj zdobywał głównie wiedzę życiową. Poznawał nowy kraj, język, mentalność ludzi. Robił też dużo zdjęć. Miał kilka prezentacji. Głównie były to prace powstałe jeszcze w Polsce. Wykonywał usługi fotograficzno-filmowe dla ludzi i firm. Umiejętności zdobyte przez lata, również w fotografii artystycznej, pozwaliły mu dać klientom unikalne obrazy. W Luton założył klub fotografii, gdzie uczył miłośników fotografii tak, jak kiedyś jego uczono.

W ostatnich latach zaczął znowu dużo pracować artystycznie. Głównie w temacie Kobieta. Wykonuje dużo sesji, doszukując się elementów boskich w tym pięknym zjawisku. Potrafi dostrzec dużo w nich samych i umiejętnie to pokazuje. Planuje kolejną prezentację w tym temacie.

Do większej prezentacji przygotowuje również archiwale zdjęcia Pily i okolic, powstałe w latach 1983 – 2003. Jedna z kolejnych wystaw będzie z pewnością w temacie Londynu, gdzie Daniel mieszkał i fotografował od 2003 roku. W planie ma również powrót do fotografii analogowej oraz uruchomienie ciemni fotograficznej.

Od 2019 roku Daniel przeprowadził się spowrotem do Piły. Teraz łączy życie zawodowe w UK i rozwija w Polsce.

http://danielcichy.co.uk/ 

Agnieszka: „Pstrykaniem” zdjęć zainteresowałeś się już jako dziecko. Pamiętasz swoje pierwsze spotkanie z tą dziedziną sztuki?

Daniel: Pierwszy był zapach i smak kliszy, potem tejemnica ciemni. Fotografowanie pod okiem mistrza dało mi początek pięknej drogi, która kształtuje mnie od dziecka.

„Fotografia jest jak kobieta”?

Kiedy bierzesz aparat i wyruszasz w drogę, otwarty na wszelkie doznania ze świata, wtedy odkrywasz, że prowadzi Cię jakaś większa siła. Doznajesz wtedy niesamowitych emocji. Tworzysz. To tak, jak poznajesz kobietę i przepadasz w niej, rozpływając się w każdym calu jej ciała i zakamarku umysłu. Kiedy jednak przeżywasz to długo i głęboko, czasami zdarza sie, że nigdzie cie nie ma, nie masz nic i nic nie możesz. Twój świat legł w gruzach i zaczynasz budować wszystko od nowa. Czas wielu przemyśleń prowadzi Cię, daje siłę i rodzi się potrzeba innych działań, a owoce potrafią zaskoczyć. Stąd porównanie życia artysty do życia z kobietą. Droga artysty-tworzyciela jest jedna. Droga z kobietą to fragment życia, który jak wszystkie inne doświadczenia, czyni nas madrzejszymi.

Jaką rolę w rozwijaniu Twojej pasji odegrali: Stanisław Pręgowski, Mirosław Bocian i Andrzej Pieklak?

Pana Stanisława Pręgowskiego pierwszy raz zobaczyłem przez zaparowane okulary. W środku zimy, po kryjomu przed mamą, przeszedłem całe miasto, aby długo pukać do dżwi mistrza w Pilskim Domu Kultury. Wspaniały pedagod i nauczyciel. Mamy świetny kontakt do dziś. Mirek był inny, praktyczny. Kiedy Pan Stanisław lubił architekturę (a przez fotografię zabytkowych cmentarzy znajomi nazywali go cmentarną hieną), Mirek kochał akty, teatr i podróże. Dał mi klucze do swojej pracowni i tak skończył się czas rozkładania ciemni w róznych kątach rodzinnego domu, a zaczął okres pełnego skupienia i możliwości, a także pracy pod okiem mistrza. Do wujka Andrzeja wyjeżdzałem co roku na wkacje do Krakowa. Miał pracownię malarską vis-a-vis Wawelu. Prowadził mnie bardziej mentalnie i dał mi zupełnie inne spojrzenie jak „tamci dwaj”.

Jak wspominasz studia w Łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Filmowej?

Kiedy wybieralem szkołę średnią, sugerowalem się tylko tym, aby mieć maturę, która da mi furtkę na nieistniejace wtedy jeszcze studia fotograficzne, i aby było jak najmniej nauki! (uśmiech) I tak zostałem magazynierem-sprzedawcą. Do łódzkiej filmówki startowałem na wydział operatorski i z ponad dwustu osób, po przejściu czterech etapów, wylądowalem na 11 pozycji. Strasznie mnie to przybiło i wyjechałem w góry. Rok poźniej filmówka wreszcie utworzyła pierwszy w Polsce, zaoczny wydział fotografii, na który bez problemu się dostałem.

Zainteresowanie było ogromne, a egzamin również miał cztery etapy. Na studiach poznałem bardzo ciekawych współtowarzyszy drogi i kilka znakomitych osobowości wśrod wykłdowców: Krzysztof Hejke (znakomity fotoreporter i podróżnik), Andrzej Wrzesień, (zdjęcia mody, m.in. dla Pierre Cardin), Jacek Marczewski (portrecista, m.in. zrobił świetną sesję Robertowi De Niro), Profesor Robakowski (imponował mi najbardziej swoją fotografią intermedialną; prawdziwy artysta).

Aby spełnić marzenia, łączyłeś pracę i studia?

Nie było łatwo! Miałem na codzień pracę w lokalnej gazecie, a co miesiąc jeździłem na czterodniowe „zjazdy”, na których musiałem realizować wiele zadań. Studia kosztowały dużo, ale dałem radę. Sama Łódź wydała mi się wielkim i brzydkim miastem. Nasi wykładowcy uczyli się tak samo od nas jak my od nich.

Byłeś uczestnikiem licznych wystaw fotograficznych, czy któraś z nich jest Ci szczególnie bliska?

Najbliższa… to chyba Autoportret w Tobie (1995). Znalazły się na niej robione przez kilka lat portrety przeróżnych ludzi – fotografowałm ich, probując odnaleźć w nich siebie; poznać siebie bardziej. Zrobiłem też wiele autoportretów. I tak myslę, że dziś mam w sobie sporo charakterów, ale do mistrza własnego życia mi daleko.

Wystawa była pokazywana w wielu miejscach i wzbudziła duże zainteresowanie przez liczne rozmowy i pytania. Miało to miejsce w czasach, kiedy niewielu fotografowało – a artystycznie to już rzadko kto. Niektóre z tych zdjęć zdobyły główne nagrody na konkursach ogólnopolskich: Konfrontacje Gorzowskie czy konkurs Kim Jestem w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, gdzie odebrałem nagrodę główną od znakomitego Edwarda Hartwiga.

Cale życie portretuję ludzi, poznaję ich. Ale dziś tymi fotografiami mówię im o nich samych.

Zanim przyjechałeś do Londynu, byłeś fotoreporterem i prowadziłeś własne studio?

Tak. Od 16 roku życia współpracowałem z lokalnymi gazetami, później ogólnopolskimi. Po maturze zostałem już pełnoetatowym fotoreporterem. Niestety po kilku latach coś się we mnie zbuntowało i doszedłem do wniosku, że przecież wewnętrznie jestem artystą. Zacząłem wykonywać zdjęcia dla firm, co dało mi możliwość pracy praktycznie w każdym temacie:

od wnętrz, poprzez bieliznę damską, odlewy żeliwne, pióra wieczne, okładziny hamulcowe – dosłownie wszystko, co firmy potrzebowały drukować w katalogach. Cały czas też pracowałem artystycznie i stworzylem kilka kolejnych wystaw.

Stanowisz przykład jednej z tych osób, którym na emigracji udało się pracować w zawodzie, będącym jednocześnie pasją. Czy to było trudne?

W Pile osiagnąłem już wszystko i było mi nudno. Pojawiła się potrzeba poznania świata oraz ludzi. Zamknąłem świetny biznes i znakomicie rozwiniętą firmę. Na początku był Wiedeń, gdzie dostałem propozycję pracy jako fotograf mody – nie był to jednak mój „temat”. Wybrałem budowę w Londynie, gdzie psychicznie wypoczywałem. Potem były już labolatoria typu Snappy Snaps; a nawet było labolatorium profesjonalne Photo Flash Digital na Harrow Road, gdzie prowadziłem ciemnię.

Kiedy miała się urodzić moja pierwsza córka, wziąłem znów aparat do ręki, aby zarobić pożądne pieniądze na utrzymanie rodziny. Byłem głównym fotografem Ambasady Zjednoczonych Emiratow Arabskich przez 15 lat, pracowałem na około 30 ślubach rocznie i wykonywałem sesje wszelkiego rodzaju. Ciężka praca. Finalnie stworzyłem firmę, która kompleksowo obsluguje komunie w polskich parafiach. Dziś zatrudniam pod 20 fotografów i filmowców, pracując w około 25 polskich parafiach rocznie.

Droga fotografa w obecnych czasach jest trudna. Pojawia się ogromna konkurencja. Ja się jednak jej nie boję, ponieważ mam za sobą wiele lat praktyki i nauki, co obecne pokolenie fotografujących omija – właśnie tę wieloletnią naukę pod okiem mistrzów, których jest coraz mniej. Młodymi sterują marketingowcy producentów sprzętu. Tym się różnię od nich, że ja pracuję wyłącznie dla przyjemności a oni, mam wrażenie, dla pieniędzy. A one nigdy szczęścia nie dają i nie pozwalają na rozwój, mimo iż dzięki nim można kupić najlepsze aparaty.

Dodam jeszcze bardzo ważną rzecz. Fotograf to osobowość. To ten, który znajduje się nagle w jakieś rzeczywistości i jego zadaniem jest ją przeniknąć i wiedzieć, jakie kadry wykonać. Przekształcić rzeczywistość w kadry, poddając się wielkiej sile i czerpiąc z niej. Czuję się narzędziem.

Mówisz tak, jaby fotograf miał jakieś nadprzyrodzone siły?

Fotografia to praca z ludźmi, w której popełniłem wiele błędów i dlatego tak dobrze dziś ich znam. Fotograf to ten, który widzi i czuje więcej i potrafi zrobić zaskakujace kadry. Mój mistrz powiedził kiedyś, że jeśli ktoś nie spedził lat w ciemni, nie widział tej magii i nie poczuł zapachu odczynników, to tak naprawdę nie wie, czym jest ta fotografia. Ja miałem przyjemność tak właśnie się uczyć podstaw i spedziłem w ciemni 15 lat. Coś w tym jest.

Gdzie obecnie przebywasz i czym się zajmujesz?

Dalej prowadzę firmę w UK. Przeprowadziłem się jednak (po 18 latach) do Polski, gdzie chcę wychować dzieci i mieszkać. Londyn i całe UK jednak tak pokochalem, że nie wyobrażam sobie nie przyjeżdzać tu kilka razy do roku. Mam tutaj też wielu przyjaciół, m.in. artystycznych, takich jak np. Dorota Górczyńska-Bacik, Monika Lidke, Remi Juśkiewicz.

A Twoje córki? Czy One też podzielają Twoją miłość do obiektywu i zdjęć?

Są jeszcze małe, ale starsza, 12-letnia Kamelia, fotografuje dużo telefonem i potrafi  zaskoczyć mnie kadrami. Powiedziałem jej, że nauczę ją w fotografii wszystkiego, co sam umiem, ponieważ przyda się jej to w każdej dziedzinie życia.

Twoje plany i marzenia?

Chyba święty spokój. (śmiech) Przez kolejne lata planuję się wyciszać i poswięcić więcej czasu samemu sobie; bardziej zadbać o siebie. Chcę też podróżować, zwiedzić wiele miejsc. W fotografii najbardziej fascynuje mnie temat aktu i planuję dalej jeszcze więcej tworzyć. Odnajduję tu piekno, tajemnice i uwielbiam świat młodej kobiety. Nigdy nie planuję sesji, poddaję się zawsze większej sile, w którą wierzę, i która mnie prowadzi.

W ostatnim czasie otrzymałeś ważną nagrodę z rąk Starosty Pilskiego?

To było dla mnie ogromne, ale miłe zaskoczenie. Od kiedy zacząłem publikować archiwalne zdjęcia Piły, wzbudziły one dość duże zainteresowanie wśród mieszkańców. Zaczęła je drukować największa gazeta w regionie. Regulanie też kontaktował się ze mną Pilski Starosta, Eligiusz Komarowski, który finalnie zaprosił mnie na doroczną galę i wręczył nagrodę Lidera Sukcesu 2022. Uświadomiłem sobie wtedy, że całe życie wykonuję mnóstwo zdjęć z wewnętrznej potrzeby, kierowany większą siłą, że taka moja rola na świecie… że wszystko, co robię, to misja. Od 1983 do 2003 w Pile raczej nikt nie chodził tak intensywnie z aparatem, uwiecznijąc miasto, ludzi i wydażenia. Dziś te zdjęcia są dokumentem.

Chciałam jeszcze zapytać o ten brytyjski aspekt w Twojej fotografii. Wiem, że prowadzisz rozmowy z Polskim Ośrodkiem Społeczno-Kulturalnym w Londynie na temat wystawy swoich prac.

Od pierwszych dni emigracji nawiązałem kontakt z POSKiem, gdzie współpracowałem z Panem Markiem Greliakiem, wykonując reportaże z ważnych uroczystości. Dzięki uprzejmości Pani Janiny Baranowskiej, w 2004 otworzyłem w galerii swoją pierwszą zagraniczną wystawę. W przyszłym roku tamte zdjęcia zostaną zaprezentowane w ramach obchodów 60-lecia POSKU.

Danielu, serdecznie gratuluję Ci sukcesów, życzę kolejnych i dziękuję za interesującą rozmowę!

autor: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz

Agnieszka Kuchnia-Wolosiewicz
Agnieszka Kuchnia-Wolosiewicz

– pisarka, poetka, dziennikarka, redaktor tekstów, nauczycielka https://kuchniawolosiewicz.blogspot.com/p/jestem-agnieszka.html

Daniel Cichy

Owner of this website